Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński. Listy 1941-1956
                                    
                oprac. Beata Dorosz przy współpracy Pawła Kądzieli
                 
                                                                
                Miejsce wydania:
                Warszawa                
                                                        
                Rok wydania:
                2016                
                                                        
                Oprawa:
                twarda                 
                                                                
                Liczba stron:
                644                
                                                        
                ISBN:
                978-83-65573-30-8                
                                                        
            Cena: 58,00 zł        
        
                                
        
        
                    
            Jan Lechoń do Kazimierza Wierzyńskiego [28 marca 1950]
Drogi Żuczku, [...] jedna myśl mnie gnębi potwornie – że mogłem stracić talent – to przecież bywa. Tyle się włóczyłem, zajmowałem nieswoimi rzeczami, kilkanaście lat spędziłem na łóżkach w małych hotelach (nie sam i rzadko z jedną i tą samą osobą). Każda miłość, gdy ją czułem kazała mi zapominać o sobie i kosztowała mnie życie. Gdybym teraz nie mógł pisać – to znaczy nie byle jak, ale przy wielkiej pracy – tak jak chcę – nie wiem, czy mógłbym żyć. Ale może jestem już skończony. Byłoby to okropne, dowiedzieć się, że tak jest. I drżę, że mi to napiszesz. Ale może tak nie jest. Czy myślisz, że coś ze mnie będzie, że mogę zrobić coś na miarę najlepszego uśmiechu mego przeznaczenia? Czy Ty i Halusia moglibyście mnie pocieszyć? [...] Ściskam Was najmocniej, Aubrey tak samo. Leszek
 
Kazimierz Wierzyński do Jana Lechonia [29 marca 1950]
Kochany Leszku, [...] Nie zawracaj sobie głowy „brakiem talentu”, bo przyjadę specjalnie, żeby zbić Cię po mordzie. Jesteś przytomny facet, błyszczysz dowcipem i inteligencją, widzisz ludzi ostro i po swojemu, piszesz po półtorej [strony] dziennie, czego Ty więcej chcesz, wariacie? Nie bądź Wittlinem, bo nim nie jesteś i ta imitacja nie wychodzi. Skończyłem. Proszę ani słowa o tym w listach, a dużo, dużo o czym innym w rękopisie. [...] Lesiupuszka! Całuję Cię, trubadurze, rzucam w przestrzeń różę, niech morzem popłynie, niech Ci szyjkę owinie, niech zaszeleści i listkiem popieści. Twój Kazimierz