T. XXIII (LXXIX). Magdalena Piskała, Boże miłości i wstydliwe dowcipy. Studia nad epigramatyczną twórczością Macieja Kazimierza Sarbiewskiego i Alberta Inesa, Warszawa 2009

    Epigramatyka staropolska jest trudnym do omówienia zagadnieniem, i to z wielu względów. Przede wszystkim z powodu wielkiej liczby zróżnicowanych formalnie i tematycznie tekstów tego rodzaju. W epokach dawnych niemal wszyscy parający się piórem pisali epigramaty. Mieli zresztą ku temu liczne okazje. W szkołach forma ta była wykorzystywana jako element ćwiczeń rozwijających umiejętności językowe. Sprzyjała jej również ówczesna kultura celebrująca liczne wydarzenia z życia publicznego i rodzinnego. Żaden ślub, pogrzeb, biskupi ingres czy inne uroczystości nie mogły się obyć bez oprawy literackiej, a że nie zawsze starczało weny na pochwalny poemat, często musiał wystarczyć panegiryczny epigramat. Bez krótkiego wiersza zaświadczającego o wielkości dzieła i jego autora rzadko ukazywały się książki. Ta z pozoru łatwa poetycka forma znajdowała wielu admiratorów zarówno po stronie twórców, jak i – czy może przede wszystkim – odbiorców widzących szczególnie w ich humorystycznej odmianie godną rozrywkę. Stąd tak wielkie ma ona znaczenie w badaniach nad staropolską kulturą.
   Z ową różnorodnością epigramatu próbowały poradzić sobie ówczesne poetyki. Bujny rozkwit myśli teoretycznoliterackiej w epokach nowożytnych jest zresztą jednym z podstawowych wyzwań, z jakimi badacz tego gatunku musi się zmierzyć. Liczne traktaty na temat tego, czym jest poezja i jak ją uprawiać, by pozostawać w zgodzie z zasadami wyznaczonymi przez twórczość uwielbianych poetów klasycznej starożytności, coraz chętniej uwzględniały również epigramat z jego wieloma podgatunkami i odmianami, nie zawsze poddającymi się łatwo opisowi i klasyfikacji. Nie sprzyjał temu zadaniu ani niski status w hierarchii poetyckich gatunków, ani wynikający stąd brak zainteresowania ze strony antycznych teoretyków. {XE "Katullus (Quintus Lutatius Catullus)"}, Palatyńskiej oraz poezja rzymska Katullusa {XE Katullus (Quintus Lutatius Catullus)"}, Marcjalisa{ XE "Marcjalis (Marcus Valerius Martialis)"} czy Auzoniusza { XE "Auzoniusz (Decimus Ausonius Magnus)"}. Jest więc epigram jedynym chyba gatunkiem klasycznym, który kodyfikację zawdzięcza renesansowi. Czy udało się go opisać dokładnie i ostatecznie, to już inna sprawa. Nie obyło się bez tarć, wątpliwości i pomysłów wielce nowatorskich. Epigramat okazał się też czułym probierzem nowych czasów. Miejscem nie tyle spotkania, ile zderzenia chrześcijańskiej moralności i starożytnej frywolności. Dlatego to właśnie w rozdziałach poświęconych epigramatowi inicjowano często dyskusje nad odpowiednimi treściami dla poezji i sposobami adaptacji pogańskich poetów dla chrześcijańskich czytelników. Debatę kontynuowali sami fraszkopisarze, opowiadając się po którejś ze stron w przedmowach lub wierszach programowych.
     Do repertuaru każdego niemal epigramatyka należały fraszki o fraszkach. Liczne utwory autotematyczne rozsiane na przestrzeni epigramatycznych zbiorów nie tylko przedstawiały – nie zawsze spójną – wizję zamierzeń twórczych autora, ale też wskazywały na długą tradycję gatunku. Nie można przy tym zapominać, że była to forma służąca przy okazji do autoreklamy, a także do ostrej nierzadko krytyki kolegów po piórze połączonej z obroną własnej twórczości przed zakusami potencjalnych zoilów i konkurencji. Przede wszystkim były to jednak wiersze nastawione na grę konwencją i rozbawienie czytelnika.
     Dowcip, puenta, a wreszcie koncept to pojęcia ściśle związane z epigramatem jako gatunkiem. Konieczność dowcipnego zwieńczenia tekstu współgrała z kierunkiem estetycznej przemiany widocznej od drugiej połowy XVI wieku, przejawiającej się odchodzeniem od klasycznego umiaru w stronę efektowności, by nie rzec efekciarstwa baroku. Coraz bardziej oczywista stawała się potrzeba opisania sposobów uzyskiwania zaskoczenia odbiorcy. Epigramat skazany niejako przez szesnastowiecznych teoretyków na krótkość i puentę, zbliżony do retoryki i dla większej zwięzłości, klarowności oraz dowcipu nie pozbawionego wdzięku wykorzystujący figury stylistyczne wypracowane przez sztukę wymowy, stroniący jednocześnie od nadmiernej ozdobności nadawał się do eksperymentów na tym polu, jak żaden inny gatunek poetycki. To, że epigramatyka była świetnym materiałem dla rozwoju literackich teorii konceptu, nie ulega wątpliwości. Trudniejsza wydaje się odpowiedź na pytanie, na ile fraszkopisarze realizowali wypracowane dla nich zasady, a w jakim stopniu twórczość tę determinowała poetycka spuścizna powszechnie uznawanych za „mistrzów gatunku” poprzedników.
     Starożytny rodowód i wielowiekowa tradycja epigramatyczna pociąga za sobą problem wzajemnych inspiracji. Utrwalone tematy, obiegowe dowcipy, których pierwotne źródło często trudne jest do odnalezienia, wielokrotnie przerabiane stanowią pożywkę dla następnych pokoleń fraszkopisarzy. Bywa i tak, że ostentacyjnie eksponowane jest nazwisko wielkiego poety, na tle którego jako godny naśladowca chce się zaprezentować kolejny adept poetyckiego rzemiosła. Wreszcie pojawiają się warianty własnych wariantów dokumentujące warsztatową biegłość, a jednocześnie pomysłowość. Zapożyczenia na wszelkich możliwych poziomach, mniej lub bardziej wyrafinowane gry intertekstualne służyły rozrywce czytelnika, ale też ukrytej dyskusji z poprzednikami nad kształtem epigramatycznej twórczości. Wszystko to prowokuje pytania o granice oryginalności i sposoby demonstrowania kreatywności w dawnej poezji.
    Nie znaczy to, że brakowało tematów i form nowych. Wprost przeciwnie, zbiory epigramatyczne nierzadko były miejscem, gdzie trafiały teksty będące efektem poetyckich eksperymentów – utwory, które nie chciały zmieścić się w jasno sprecyzowanych przez poetyki normatywne ramach dla innych gatunków lirycznych. Na bazie epigramatu tworzono też formy nowe, często z pogranicza literatury i sztuk plastycznych, a czasem również muzyki. Do epigramatycznych ksiąg trafiały rządzące się własną poetyką epitafia, epitalamia, stemmaty i inne teksty okolicznościowe. I choć jako gatunek humorystyczny epigramat naznaczony był piętnem współczesności i realizmu, stał na straży obyczajności, opisywał błędy jednostek i wady społeczne, nie brak było również twórców pragnących w tych krótkich wierszykach dotykać spraw poważniejszych, a nawet roztrząsać religijne dogmaty. Rzadko który poeta ograniczał się do jednego tylko tematu. Większość zbiorów określanych w tytule jako księgi epigramatyczne przypomina w istocie konglomerat względnie krótkich wierszy powstających często na przestrzeni wielu lat, a co za tym idzie, bardzo różnych pod względem zarówno tematycznym, jak i formalnym. Utrudnia to w sposób zasadniczy wszelkie próby odtworzenia porządku kompozycyjnego czy choćby wskazanie elementów dominujących w danym zbiorze.
     Niniejsza rozprawa nie ma co prawda na celu opisania całego zjawiska, jakim jest staropolska epigramatyka. Jej tematem są jedynie dwa epigramatyczne zbiory. Nie znaczy to jednak, że powyższe problemy stają się mniej istotne. Dotyczą one bowiem również epigramatycznego dorobku bohaterów niniejszych rozważań. [...]
    Sarbiewskiego i Inesa wiele łączy. Po pierwsze, obaj byli przedstawicielami tej samej formacji kulturowej. Przynależność do Towarzystwa Jezusowego ma znaczenie kluczowe dla ich twórczości poetyckiej. Zarówno jej treść, cel, jak i krąg potencjalnych odbiorców w dużej mierze określała ta właśnie przynależność. Wpływ na kształt zbiorów epigramatycznych obu autorów miało również ich zaangażowanie w szkolnictwo organizowane przez zakon. Cień kolegiów unosi się nad tą epigramatyką wyraźnie w postaci bądź to utworów przygotowanych na uroczystości szkolne, bądź założonego odbiorcy. Warto też zwrócić uwagę, że dzieliło ich zaledwie jedno pokolenie, przy czym istotne jest, że przyszło im żyć i tworzyć już po fali najżarliwszej kontrreformacyjnej walki, ale jeszcze przed okresem, powiedzmy, stagnacji, a wreszcie znaczącego obniżenia poziomu zarówno instytucji oświatowych, jak i kultury powstającej pod auspicjami Towarzystwa. Najbardziej łączy ich jednak świadomy wybór uprawianego gatunku. [...]
                                                                            (ze Wstępu)